Pismo doktorskie
Jestem pewien, że przez to przechodziliście. Opuszczacie gabinet lekarski, zerkacie na kartkę, którą przed chwilą otrzymaliście i nie macie pojęcia, co tam jest nabazgrane. Dlaczego tak jest?
Parę lat temu nawiązałem współpracę z biurem prawniczym z Irlandii, które specjalizuje się w sprawach związanych z ubezpieczeniami medycznymi. Od tego czasu przebrnąłem przez gąszcz dokumentacji medycznej i labirynty znaków stworzonych doktorskimi długopisami.
„Spójrz na e-maila od mojego doktora. Skąd on wytrzasnął taką czcionkę?!”
Mogłoby się wydawać, że pismo doktorskie jest szyfrem zrozumiałym tylko dla wąskiego grona wtajemniczonych (czyt. samych lekarzy). Jednakże zdarzyło mi się raz poprosić jednego doktora, aby odczytał własne pismo. Nie dał rady. Innym razem zwróciłem się o pomoc do mojego brata, fizjoterapeuty o bogatym już doświadczeniu w rozwiązywaniu zagadek pisma lekarskiego. Pokazałem mu próbkę tekstu, z którym się mordowałem. Brat stwierdził, że lekarz prawdopodobnie rozpisywał swój długopis, gdyż tekst składa się z samych zygzaków. Spojrzałem na ten tekst raz jeszcze i uznałem, że brat faktycznie może mieć rację.
Kiedy uznałem, że sprawa jest warta napisania kilku słów, wstukałem w Google’e frazę „doctors’ handwriting” i zbadałem kilka pierwszych odnośników. Okazuje się, że lekarze są znani ze swego charakteru pisma na całym świecie. Niemożliwe jednak, żeby się z takim charakterem pisma rodzili. To musi być coś, co nabywają. Ale w jaki sposób?
Zapewne jednym z powodów jest ogrom papierkowej roboty i przekonanie, że i tak nikt w te papierki zaglądał nie będzie. Kolejnym powodem może być zwykłe niechlujstwo – no bo skoro koledzy i koleżanki po fachu i tak zrozumieją, to po co się starać, żeby zwykli śmiertelnicy też rozumieli. Jako tłumacz byłem często zmuszony do wykorzystywania mojej koleżanki-lekarki i nierzadko byłem pełen podziwu, jak wiele potrafiła odczytać z czegoś, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak bazgroły. Farmaceuci również zdają się nie mieć problemów z czytaniem recept wypisywanych przez lekarzy. Spójrzcie na obrazek u góry i na to, co jest napisane na monitorze: “Your prescription is ready at the pharmacy” (przepisane leki są gotowe do odbioru w aptece). […] To nie żart, to codzienność.
Czasami jednak pismo lekarskie powinno być wyraźne i łatwe do odczytania. Na przykład w sytuacji, gdy musi zostać przetłumaczone na inny język. Tłumaczenie polega na przekazaniu myśli oryginalnego tekstu komuś, kto nie zna języka, w którym ten oryginał został napisany. Ale jak sprawić, żeby ktoś zrozumiał coś, czego ty sam nie rozumiesz? Jest to sytuacja patowa.
Sukces terapii zależy od diagnozy. Postaw złą diagnozę, a terapia na pewno nie zakończy się pomyślnie. Podobnie jest w przypadku tłumaczeń – nie może ono być dobre, jeśli tłumacz nie rozumie tego, co tłumaczy. Niestety, w przypadku tekstów napisanych ręką (pazurem) doktora, wszelkie próby zrozumienia są daremne.
Mam kilka pomysłów, aby zmienić obecny stan rzeczy. Oto niektóre z nich:
Może by tak wywrzeć presję społeczną na środowisku lekarskim? „Drodzy lekarze. Każde Wasze słowo jest na wagę naszego zdrowia, więc dbajcie o charakter swojego pisma”. Albo zainstalować urządzenia do rozpoznawania mowy w gabinetach lekarskich, tak aby lekarze mogli dyktować im swe zalecenia. Możecie sobie pomyśleć, że pomysł ten jest naciągany, jednakże taki sposób „notowania” w niektórych krajach jest już na porządku dziennym. Technologia rozpoznawania mowy już teraz ma szerokie zastosowanie w różnych dziedzinach życia i, prędzej lub później, znajdzie również swoje zastosowanie w medycynie. Ostatnim z moich pomysłów jest specjalnie zaprojektowana czcionka dla lekarzy (patrz obrazek nr 2). Może ona rozwiązałaby problem doktorskiego pisma?